Mokra wyprawa do Obornik

Niedziela, 6 grudnia 2009 · Komentarze(4)
Kategoria Wycieczka
Pierwszy raz od ponad miesiąca pogoda nie miała zamiaru nas oszczędzać. Rano padał deszcz, jednak do godziny 11 przestał i trzeba było podjąć męską decyzję - jedziemy! :) Już od soboty było wiadomo, że ekipa będzie raczej skromna. Tomek dzwonił, że rozchorował się po wigilii i daje spokój, inni mieli ważne sprawy(prawdopodobnie wystraszyli się wody :P), a niektórzy wybrali lepsze towarzystwo... W końcu okazało się, że najwytrwalszy jest Zbychu i ja, a Mati przez zboczenie na punkcie szosy też nie mógł odpuścić :) Spotkaliśmy się tradycyjnie pod dzwonem i ruszyliśmy ulicą szelągowską, a następnie naramowicką(gdzie czekał na nas Zbigniew) w stronę Radojewa. Tam na pięknym zjeździe zbliżyliśmy się do prędkości dźwięku osiągając zawrotne 60km/h :P Jako, że moje śniadanie nie było zbyt obfite po drodze zatrzymaliśmy się w sklepie po dwa banany i jakieś batony, które jak się później okazało zostawiłem na parapecie :P Z serii zdjęcia pod sklepem mamy kolejne do
kolekcji:
pod sklepem © Mafia

Z Radojewa kierowaliśmy się oczywiście do Biedruska, Bolechowa, Murowanej Gośliny w której to skręciliśmy w lewo na Oborniki. Mniej więcej w okolicy Uchorowa stwierdziliśmy, że robiąc zmiany za bardzo zapierdalamy i tempo wcale nie jest spacerowe. Zredukowaliśmy prędkość i porozmawialiśmy nieco na tematy egzystencjalne oraz rowerowe(w sumie jedno i to samo :P). W Obornikach w lewo i przez wiadukt, następie znów w lewo i w kierunku Maniewa - miło było się przejechać fragmentem trasy Maratonu w Suchym Lesie na którym się pogubiłem... Maniewo przywitało nas niewielkim ruchem pojazdów mechanicznych więc postanowiliśmy urządzić sesję zdjęciową:
:) © Mafia

Zbychu & Mati © Mafia

Już po chwili dojechaliśmy do Wargowa, przebiliśmy się przez trasę obornicką i nagle zaczęło padać! Dokładnie o tej godzinie o której przewidziała to moja prognoza! Cały misterny plan apropo jazdy w tlenie poszedł wpizdu! Zaczęliśmy kręcić szybko i znów robić zmiany, żeby za bardzo nie zmarznąć i szybko dojechać do domu. Udaliśmy się w lewo do Zielątkowa, następnie do Soboty gdzie spotkaliśmy Marcina Sapę :) Dalej przez (od)Bytkowo, Rokietnicę, Kiekrz, Suchy las aż do Poznania. Pod koniec było naprawdę chłodno, ręce kostniały, a twarze pokryła maseczka z soli drogowej i przydrożnego błota niczym w SPA :) Wycieczkę należy uznać za udaną, jednak warunki spowodowały zbyt duże tempo... No cóż, nad pogodą nie zapanujemy... Trzeba się przyzwyczajać, przed nami pewnie nie jedna śnieżyca i mróz :)

Komentarze (4)

Chciałem wpisać swoje imię ale określenie "Anonimowy tchórz" tak mi się spodobało, że chyba wezmę sobie tak na bierzmowanie, o ile był taki święty ;) W sumie to już trochę po bierzmowaniu, ale co pseudo, to pseudo, a co! Widzę Mafio, że podboje rowerowe kurcze nawet lepiej niż jak zawsze.
Żeby nie być tak do końca anonimowym (choć nadal tchórzem) wypomnę tylko, że w ubiegłą środę mieliśmy wpaść do Kacpra i ogólnie to wisisz nam piwo (Ty możesz jednodniowy marchewkowy żeby cyklu treningowego nie zaburzać ;)

Anonimowy Tchórz :)

Anonimowy tchórz 21:18 niedziela, 6 grudnia 2009

Szkoda że nie udało nam się spotkać na terenach na których i ja dzisiaj trenowałem

Jarekdrogbas 20:44 niedziela, 6 grudnia 2009

ciekawa jestem co Tomkowi tak zaszkodziło??? ogon karpia? dobrze ze zrobiliscie zakupy...brawo, ale chociaz foto do kolekcji sklepowych jest..i przynajmniej ze SPA skorzystaliście...

agulek 20:04 niedziela, 6 grudnia 2009

Widać po minach że wyprawa udana i deszcz to nie przeszkoda! Zobaczymy kto wygra pogoda czy grupa nieustraszonych szosowców:D pozdrower!

kuguar 19:57 niedziela, 6 grudnia 2009
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ocztw

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]