Po trwających prawie 24 godziny opadach śniegu nie mogliśmy odmówić sobie przyjemności pojeżdżenia w takich warunkach :) Zaplanowaliśmy sobie ze Zbychem wyjazd do Strzeszynka wzdłuż Rusałki i powrót tą samą drogą. Osobiście nigdy nie jeździłem w aż takich zaspach i jest to znakomite ćwiczenie na utrzymanie równowagi :) Ulice całkiem ładnie odśnieżone, jednak staraliśmy się jechać jak najwięcej po chodnikach, a tam już było gorzej... Gdy w końcu przebiliśmy się nad Rusałkę nastąpiło wielkie zdziwienie - masa nieubitego śniegu powodowała, że dało się jechać jakieś 12-13km/h i to przy tętnie ponad 160! Szybko zweryfikowaliśmy nasze plany i postanowiliśmy zrobić jedynie kółko wokół jeziora. Przejechaliśmy połowę okrążenia i śniegu zaczęło się robić więcej i więcej, a śladów ludzi coraz mniej :) Uniemożliwiło to jazdę niemal zupełnie, więc postanowiliśmy zawrócić... To akurat okazało się strzałem w dziesiątkę, gdyż spotkaliśmy nadbiegającą z przeciwka Dorotę. Zamieniliśmy kilka słów i przynajmniej dowiedziałem się, że żyje. Wróciliśmy Sołaczem i ścieżką rowerową wzdłuż pestki. Jazda w takich warunkach to naprawdę świetna zabawa! Polecam :)
Szybko na uczelnie oddać projekt, jednak trochę na około, bo przez park sołacki. Następnie lasem do Strzeszynka, tam rundka wokół jeziora i powrót tą samą drogą. Niby tylko -3, ale jednak stopy przemarzły i trzeba było szybko wracać do domu...
Kolejny dzień zimowej pogody. Od rana cały czas padało :) Wybraliśmy się ze Zbychem w rejon Rusałki jadąc chodnikami i unikając soli. Z nad Rusałki terenem do Strzeszynka, tam mała sesja zdjęciowa :) Następnie do Kiekrza, Pawłowic(trochę inną drogą niż wczoraj) i do Złotnik. Wyjechaliśmy prosto na poligon, jednak ja postanowiłem skrócić trasę, gdyż trochę przemarzłem. Dojechałem do Suchego Lasu i asfaltami powróciłem do domu. Dystans i tak wyszedł całkiem przyzwoity :) Kolejna lekcja techniki na śniegu zaliczona, tym razem bez gleby :)
Pierwsza tego roku przejażdżka. W założeniu mieliśmy wybrać się z Wojtkiem na powitanie nowego roku organizowane jak co roku nad Rusałką przez Piotra Kurka. Na miejscu pojawiło się zadziwiająco dużo rowerzystów, my jednak postanowiliśmy jechać na trening wraz ze znajomymi. Z nad Rusałki do Strzeszynka, następnie Pawłowice, Sępno, Zielątkowo, Chludowo i powrót do domu trasą maratonu w Suchym Lesie. Po drodze kilka bardzo śliskich miejsc, gdzie nie bardzo sobie radziłem, dwie gleby z czego jedna bardzo boleśnie ugodziła w lewą piszczel :P W sumie bardzo fajny trening techniki, teraz przynajmniej na błotnistym maratonie będę mógł stwierdzić "zawsze może być gorzej" :) Dzięki wszystkim za trening!