Bardzo fajny maraton, jednak dystans, pogubienie trasy i okropny upał strasznie dawały się we znaki. Na początku sekcje kuridołków wyoranych przez dziki i zaschniętych dobrze sprawdzały pracę zawieszenia, w drugiej części giga duże partie piachu sprawiały, że nawet na zjazdach trzeba było dokręcać, żeby się nie zatrzymać... Pod koniec jeszcze droga pełna drobnego nieubitego żwirku. Nie liczyłem dokładnie ile bidonów poszło, ale ponad 10 napewno... Praca zespołowa z Wojtkiem opłaciła się i wjechaliśmy równocześnie na metę. Ostatecznie 9 open i 5 w m2