Po ponad dziesięciogodzinnej podróży autokarem okazało się, że musimy dotrzeć z buta do naszego ośrodka ponieważ zostaliśmy zakwaterowani gdzie indziej niż uam i polibuda, a kierowca wyczerpał już limit czasu jazdy... Na szczęście niektórzy postanowili nam pomóc i jakoś się zabraliśmy. Szybkie rozpakowanie i wyjazd w poszukiwaniu trasy. Jakieś 6 kilometrów przebijania się przez miasto i dotarliśmy do miejsca startu. Uwagę przykuwali wyjątkowo ubłoceni kolarze. Początek trasy to kilka niewielkich górek, następnie odcinek płaski jak stół, ale w morderczym błocie z gatunku całkowicie oblepiających rower i zwiększających jego wagę o 5 kilo... Później dalsza część wypłaszczenia i na koniec znów parę niewielkich górek. Generalnie trasa nie miała dużo wspólnego z kolarstwem górskim, ale ja się nienajgorzej czuję na tego typu odcinkach. Niestety pierwszy dzień na lubelszczyźnie zakończył się zgubieniem okularów na trasie :/
Dzień po maratonie zamiast odpoczywać i oglądać bajki w telewizji spędziliśmy oczywiście na rowerach. Pogoda deszczowa, na szczęście nie była taka podczas maratonu. Wybraliśmy się najkrótszą drogą na trasę XC w Przesiece, na której już w sobotę będziemy się ścigać podczas Akademickiego Pucharu Polski. Fragmentami trasy jechaliśmy już dzień wcześniej podczas maratonu. Niestety jest ona piekielnie zniszczona, w jednym miejscu nie ma mostka na głębokim potoku, a wśród słynnych "telewizorów" na zjeździe walają się tony liści. Miejmy nadzieję, że organizatorzy coś z tym zrobią.
Olałem ćwiczenia, na których po raz kolejny gapił bym się w ścianę 3 godziny. Szybka wiadomość do Zbycha i pojechaliśmy na szosę. W sumie nie wiadomo co to było - trening czy rozjazd. Ja zmęczony jeszcze po Chodzieży, w poniedziałek nie dałem rady odpocząć, a we wtorek dostałem wycisk na kokoryczowym. Miejmy nadzieję, że przed Karpaczem dojdę do siebie ;) Trasa: Rusałka, Strzeszynek, Kiekrz, Rokietnica, Sobota, Rokietnica, Kiekrz, Suchy Las, Morasko.
Wyprawa z Michałem, Zbychem i Wojtkiem oraz nieodłączną piłą do drewna w celu oczyszczenia tras na Morasku i Kokoryczowym Wzgórzu. Udało mi się pierwszy raz podjechać na górę moraską podjazdem po belkach. Na Kokoryczowym chłopaki pokazali szereg zjazdów i podjazdów jakich nie znałem. Strasznie się wkurwiłem, gdyż geometria mojego roweru sprawia, że nie skręca on na technicznych odcinkach, a tam dominowały zakręty o kącie 90 stopni i więcej :/ Wszyscy ładnie sobie radzili a ja niezbyt nadążałem... Trzeba będzie zmienić ramę w przyszłym roku...
Jazda z Wojtkiem i z ludźmi z Tarisu. Tempo bardzo mocne, kilka razy nie dawałem już rady, chyba nie jestem jeszcze do końca zregenerowany po wtorku. Ogólnie wyszło 5 rund AMW plus dojazd.
Ze Zbychem. Chyba rekordowa średnia na takim dystansie. Po ponad 70 km mieliśmy średnio 31,4km/h, a nawet po dojeździe do domu jest ponad 31 :) Najbardziej podobał mi się odcinek Oborniki - Murowana Goślina. Bardzo ostre tempo i równe zmiany co 2 minuty, tam średnia byłaby około 35 :) Na prawdę świetny trening, moc w nogach czuć coraz bardziej :)