Spokojnie po asfalcie. Nieco zaniepokoiłem się głośnymi trzaskami wydobywającymi się z przedniej części roweru. Doszedłem do wniosku, że to odgłos naciągających się szprych :P No cóż, pewnie tak to jest ze starymi kołami od kurierek :P
Miał być nieco dłuższy rozjazd, ale okazało się, że w tak deszczowy dzień dziewczyny wolą jeść niż jeździć :P Trasa: Do Stefy(4 kawałki murzynka), powrót do domu z zahaczeniem o kampus UAM.
Rozjazd po środowych zawodach we Wrześni. Wyciągnięty przez Dorotkę z domu postanowiłem przejąć rolę dowodzącego wycieczką i pokręcić się nieco po Żurawińcu, by następnie udać się w stronę Moraska przez kampus UAM. W samym Morasku w prawo obok ruin kościoła i zjazd przyjemną kamienistą drogą z panoramą na poznańskie blokowiska :) Dalej przez Różany Potok aż pod mój dom. Mocno ograniczony czas sprawił, iż prawie spóźniłem się na uczelnię, ale jakoś udało się zdać projekt ;) Następnym razem oboje musimy znaleźć więcej czasu, dobrze? :)
Mimo uszkodzonego dzień wcześniej kolana postanowiłem udać się z Dorotą na planowaną od dawna wycieczkę :) Zgodnie z prośbą koleżanki najpierw zrobiliśmy rundkę po cytadeli, by następnie udać się w urokliwe okolice rezerwatu morasko(zwanego przez niektórych "lasem meteorytów":)). Jako, że to moje podstawowe miejsce treningów mogłem zaprezentować bogaty wachlarz zjazdów i podjazdów, co odczuliśmy na własnych nogach :) Droga powrotna biegła przez Suchy, Strzeszynek, Rusałkę, aż na Jeżyce i Piątkowo :) Ogólnie wyjazd upłynął w bardzo miłej i serdecznej atmosferze :) Liczę Dotka, że następnym razem podjedziesz coś więcej :>
Miało być trochę interwałów jednak po dniu poprzednim nogi były zmęczone i z moraska pojechałem w stronę jeziora strzeszyńskiego, rusałki, następnie powrót przez park sołacki. Temperatura optymalna do tempa rozjazdowego, w sobotę na cytadeli może być za gorąco w zimowych spodniach, a z drugiej strony za zimno w krótkich. Szykuje się ciężka decyzja...