Start planowany jak to często bywa spod dzwonu na Cytadeli w samo południe. Niestety poranne zakładanie karniszy zmusiło mnie do opóźnienia wycieczki o prawie półtorej godziny(dobra rada wujka Matiego: nie wierzcie jeśli ktoś wam mówi, że robota będzie trwała "godzinkę"). Mimo takiego zawalenia sprawy z mojej strony pojawiło się wielu jakże dzielnych kolarzy. Towarzyszyły mi tak zacne osobistości jak Aga, Szymek, Tomek i Krzychu, zaś planem na dzień dzisiejszy była trasa poznańskiego bikemaratonu. Zadanie udało się wykonać jedynie w wersji "mini", jednak przy tak pięknej aurze jaka nas otaczała wszyscy byli zadowoleni nawet z tego :) Martwi mnie tylko zbyt duża dbałość o czystość rowerków, przez co zostałem przegłosowany i w drodze powrotnej nie zjechaliśmy w dół nad cybinę :( Jednak i bez tego wyjazd uważam za bardzo udany, nowe neopreny świetnie się sprawdziły, mamy ładne zdjęcia nad jeziorem swarzędzkim i przede wszystkim sporo satysfakcji. Małą skazą na tym pięknym tle okazała się przebita tuż pod domem dętka Krzysztofa - ludzie czy naprawdę musicie rozbijać butelki na środku ścieżek rowerowych?! Mam nadzieję, że za tydzień na wycieczce zjawi się jeszcze więcej osób(tak o Tobie piszę Doroto:)).
W ramach wznowienia ubiegłorocznej tradycji zimowych niedzielnych wycieczek w tempie listonosza wybraliśmy się dzisiaj na Dziewiczą Górę. Niestety różnego rodzaju perturbacje sprawiły, że na pojawiła się tylko Dorota, Tomek, Szymon oraz ja. Trasa biegła nowym niebieskim szlakiem rowerowym nad Wartą, następnie mostem w Biedrusku, przez Bolechowo, Potasze aż na Dziewiczą. Na miejscu trochę zabawy na killerze, ze dwa podjazdy z różnych stron i wymiana dętki przez Tomka za sprawą niesfornego kolca akacji :) Powrót trasą Bikemaratonu wzdłuż jeziora swarzędzkiego na Maltę. Na końcu jeszcze nieco kilometrów odprowadzając Dotkę, żeby się nie zgubiła w tym wielkim mieście :) Po dwóch tygodniach przerwy od roweru dopiero dzisiaj poczułem jak bardzo mi tego brakowało. Jestem kompletnie uzależniony i dobrze mi z tym :) Wszystkich chętnych zapraszam na kolejną wycieczkę już w przyszłym tygodniu!
Mimo uszkodzonego dzień wcześniej kolana postanowiłem udać się z Dorotą na planowaną od dawna wycieczkę :) Zgodnie z prośbą koleżanki najpierw zrobiliśmy rundkę po cytadeli, by następnie udać się w urokliwe okolice rezerwatu morasko(zwanego przez niektórych "lasem meteorytów":)). Jako, że to moje podstawowe miejsce treningów mogłem zaprezentować bogaty wachlarz zjazdów i podjazdów, co odczuliśmy na własnych nogach :) Droga powrotna biegła przez Suchy, Strzeszynek, Rusałkę, aż na Jeżyce i Piątkowo :) Ogólnie wyjazd upłynął w bardzo miłej i serdecznej atmosferze :) Liczę Dotka, że następnym razem podjedziesz coś więcej :>