Dystans całkowity: | 310.20 km (w terenie 265.07 km; 85.45%) |
Czas w ruchu: | 14:16 |
Średnia prędkość: | 17.94 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.80 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 205 (103 %) |
Maks. tętno średnie: | 190 (95 %) |
Suma kalorii: | 14324 kcal |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 23.86 km i 1h 17m |
Więcej statystyk |
Fajny wyścig - Konwa, Kaiser na starcie :) Zabrakło kilkanaście sekund, żeby uniknąć dubla - może za rok :P 10 miejsce w elicie - jak na jazdę 13kg zimówką to nieźle chyba :)
1 miejsce, licznik nie działał
Nie dość, że skatowani po Rabce to jeszcze dotarliśmy na miejsce niecałe pół godziny przed startem jedynie z metalem pozostałym po klockach hamulcowych. Przód jakoś jeszcze dawał rade, ale tylnego hamulca nie było wcale. Trasa fajna, jednak warunki atmosferyczne ostatnich dni przyniosły ogromne ilości błota i całkiem znaczną ilość podbiegów. Dostałem prawie dwa duble, jednak pod koniec 6 okrążenia gdy zobaczyłem za sobą dwie biało-czerwone koszulki jakoś się obroniłem. Ostatecznie 11 miejsce w u-23 i rzutem na taśmę awans na 7 miejsce w generalce. Wielkie podziękowania za pomoc, obsługę techniczną i fotografie należą się Natalii.
Upodlające zawody na które od początku strasznie nie chciało mi się jechać. Ilość błota masakryczna, z każdym okrążeniem gorzej z przyczepnością. Jeszcze nigdy nie nabiegałem się tyle z rowerem. Na szczęście zaowocowało to drugim miejscem w u-23 i miejmy nadzieje dobrym stypendium.
Tragicznie działający napęd, jeden dubel, trasa świetna, 10 miejsce Czas: 01:10:10
Kolejny dzień pięknej pogody nie przyniósł od rana dobrego nastroju. Dojazd do trasy pozostawił wrażenie braku mocy i betonowych nóg. Wiedziałem, że muszę ostro uderzyć od samego początku, żeby nie zostać zablokowanym gdzieś z tyłu. Po starcie trzymałem się prawej stronie, było to korzystne ze względu na taki właśnie kierunek pierwszego zakrętu, jednak ludzie jadący z przodu nie czuli chyba woli walki i wszyscy wyprzedzali nas lewą stroną... Po przejeździe przez strefę bufetową wydawało się, że stawka jest już nieco rozciągnięta, jednak nic bardziej mylnego. Na pierwszym zwężeniu wszyscy stanęli i zaczęli iść z buta. Nieco przepychanek i udało mi się zyskać kilka pozycji. Pierwsze okrążenie nie szło zbyt dobrze, tętno cały czas na maxie, jednak po paru kilometrach zaczęły odpadać i zostawać grupki "sprinterów", którzy poszli dobrze tylko na początku. Jakoś przetrzymałem pierwsze 1,5 okrążenia wyprzedzając kilka osób. Dopiero później poczułem moc w nogach i zacząłem naprawdę jechać! Skakałem z grupki do grupki i wyprzedzałem sporo osób. Pod koniec czwartego okrążenia, kiedy już miałem w perspektywie wjazd na piąte doszedł mnie Brzózka i mój cel - brak dubla nie udał się... Utrzymałem się jednak chwilę za nim i dojechałem do kolejnego zawodnika, którego udało mi się jeszcze wyciąć na finiszu.
miejsce 57
00:30:24 / 80 00:55:56 / 69 01:21:52 / 60 01:47:47 / 56
Generalnie bardzo dobrze, 27 miejsc do przodu w porównaniu z czasówką :)
Trasa mocno obeschła w porównaniu z dniem poprzednim i szło ją pokonać na pełnej prędkości. Dało o sobie znać moje maratońskie podejście. Na sprincie nie jestem zbyt dobry, ale im wyścig dłuższy tym więcej ludzi wycinam. Ostatecznie z czasem 26:23:91 uzyskałem dopiero 84 pozycję na 192 startujących. Nie napawało to optymizmem, rok temu w Przesiece byłem 76.
Jak można się czuć dzień po prawie 5,5 godzinnym maratonie w górach? Świetnie pod warunkiem, że masz w perspektywie kolejne dwie godziny upodlenia się na trudnej interwałowej trasie :P Już dzień wcześniej okazało się, że znów zaszczyci nas swoją obecnością Marek Konwa. Całe szczęście, bo nie będzie trzeba jechać wszystkich okrążeń :P Przed startem dowiedzieliśmy się, ze do przejechania jest jedynie 11 kółek... Zwykle na AMW było 7... No nic, łyk czystej kofeiny i ruszyliśmy, na pierwszym błotku udało mi się bardzo ładnie wyprzedzać jadąc przez największy syf :) Znalazłem się przed Zbychem, tuż za Michałem i tak jechałem przez pół okrążenia. Na zjeździe przed amfiteatrem łańcuch spadł na młynek i zakleszczył się tak, że nie szło ruszyć korbą... Podbiegłem na amfi, grzebałem przy tym prawie minutę i wyprzedziło mnie grubo ponad 10 osób... Późniejsza jazda to ciągła pogoń, jednak sytuacja z łańcuchem powtórzyła się znów w tym samym miejscu na 5 lub 6 okrążeniu... W ogóle napęd był tak rozregulowany po Złotym Stoku, że działał jak chciał... W międzyczasie zgubiłem bidon, który upadł na samym końcu jednego ze zjazdów i wszystkich wkuriwał :P Na całe szczęście Wojtek podał mi kolejny :) Marek zdublował mnie dwa razy, a ja nie czułem jakiegoś mega zmęczenia i jechało się całkiem płynnie. Ostatecznie 14 w u-23, gdyby nie sprzęt to mogła by być pierwsza 10...
AZS MTB Cup III Poznań
© Mafia
Ostre tempo przez całe 19 minut. Średnia z licznika wyniosła 31,05km/h :D Przez większość czasu jazda w trójkę ze Zbychem i Michałem, cięcie dopiero na finiszu gdzie Michał był szybszy na grubość opony :P Miejsce 3, pierwsze pudło w sezonie jest :)
Po przybyciu na miejsce okazało się, że na trasie zbudowano mostek i można już bez większych problemów przedostać się przez rzeczkę. Niestety odgarnięcie liści z najtrudniejszego zjazdu było zbyt dużym wyzwaniem dla organizatorów :P Chociaż pogoda nam sprzyjała, przestało padać i wszystko wstępnie obeschło. Jako, że nie startowałem w stolycy to ustawili mnie gdzieś pod koniec stawki. Na starcie z asfaltu udało mi się przebić, jednak już na słynnym podjeździe pod łączkę ktoś się przed mną zatrzymał i traciłem cenne sekundy. To samo miało miejsce na pierwszym zjeździe z "telewizorów" - ktoś się zatrzymał, trzeba było sprowadzać rower i wtedy wyprzedziły mnie ze 3 osoby... Całe okrążenie na pulsie około 185 spowodowało permanentną zadyszkę :) Z kolejnymi kółkami udało mi się trochę uspokoić tętno. Wyprzedziłem kilka osób, kilka osób wyprzedziło mnie i koniec końców znalazłem się na 13 pozycji w orlikach. Najciekawszy był finisz kiedy dostrzegłem, że około 100m przed metą popsuł się rower facetowi, którego goniłem. Gdy tylko zobaczył, że nadjeżdżam zaczął sprint z buta, ledwo udało mi się go dojść i byłem pierwszy o kilkanaście centymetrów :)
AZS MTB Cup Przesieka
© Mafia