Tej niedzieli mieliśmy pojechać w dużo większej ekipie niż zwykle. Wraz z Szymkiem, Wojtkiem, Zbychem i Krzysztofem wyruszyliśmy nad Maltę gdzie pod stokiem narciarskim spotkaliśmy się z ludźmi z Tarisu i Agro-Teamu. Stawiło się bardzo liczne grono ponad 20 kolarzy! To absolutny rekord jeśli chodzi o frekwencję! Z Malty udaliśmy się bardzo przyjemnym tempem nad jeziorko swarzędzkie gdzie nastąpił pierwszy zgrzyt... Okazało się, że to miejsce spotkania i musimy czekać na kolejne kilka osób, z których jedna zaspała... Około 20 min stania w minusowej temperaturze to nic przyjemnego... W końcu się doczekaliśmy i ruszyliśmy dalej obok lotniska w Kobylnicy w kierunku Dziewiczej Góry. Już prawie u celu, w Kicinie okazało się, że Pyra złapał gumę... Każdemu może się zdarzyć, jednak kolejne 20 minut postoju na mrozie nie wpłynęło dodatnio na nasz entuzjazm... Ciężko było rozgrzać prawie już zamrożone mięśnie jednak podjazd pod Dziewiczą zrobił swoje i znów było nam ciepło. Gdy wszyscy podjechali okazało się, że trzeba chwilę postać i "złapać oddech"...

na szczycie Dziewiczej Góry
© Mafia
Na szczycie osiągnęliśmy apogeum zdenerwowania, zebrałem ekipę: Szymek, Wojciech, Zbychu, Mati i kulturalnie podziękowaliśmy za wycieczkę, by następnie udać się na killera :) Mateusz udał się najbliższym asfaltem do domu, gdyż miał już w nogach o 50 kilometrów więcej niż reszta, a my czerwonym szlakiem przez Zielonkę pojechaliśmy do Murowanej. Po drodze odpadł mój zajebisty zdobyczny błotnik, na szczęście Zbychu miał konkret plecak i przytroczyliśmy do niego zgubę :) Dalej przez Promnice, Biedrusko, by w końcu wjechać na niebieski nadwarciański szlak. Siarczysty mróz paraliżował palce u stóp i rąk jednak twardo parliśmy naprzód by zdążyć przed zmrokiem :) Po drodze na moim skrócie ktoś usypał wały ziemi, żeby nikt nie jeździł przez jego teren... Będę musiał zmodyfikować ten odcinek :/ W końcu dotarliśmy cali i zdrowi, a na koniec zrobiliśmy tę oto pamiątkową fotografię:

zmęczeni i zmarznięci
© Mafia
Po dzisiejszej wyprawie nasuwa mi się kilka wniosków na przyszłość:
- jeździć w mniejszych grupkach, z bardziej wyrównanym składem,
- nie zatrzymywać się tyle, a jeśli ktoś ma ochotę to ubierać się wtedy na "cebulkę",
- używać dobrych nie odpadających na mrozie błotników,
- kupić bidon termiczny! jak zamarznie ustnik to nie da się już pić :/
Mimo wielu niedociągnięć dziękuję wszystkim za przejażdżkę i zapraszam za tydzień, jednak już w bardziej kameralnym gronie ;)